Aquapark Wrocław zorganizował fantastyczną imprezę promującą saunowanie i dającą możliwość porównana umiejętności polskich saunamistrzów. Na uznanie zasługuje formuła imprezy całkowicie otwartej dla publiczności. Każdy mógł płacąc normalną cenę biletu poznać co to jest ceremonia saunowa poprowadzona na najwyższym światowym poziomie. Umiejętności saunamistrzów potrafiły wprowadzić w osłupienie. Łączyli pokazy sprawności fizycznej z elementami gimnastyki artystycznej zastępując szarfę czy maczugi ręcznikiem, ręcznikami, wachlarzem, matą czy flagą. Ich występy wzbogacone były efektami świetlnymi, zapachowymi i prowadzone były przy akompaniamencie starannie dobranej muzyki.
Atmosfera w czasie ceremonii przypominała tą znaną z aren sportowych. Widzowie na bieżąco oklaskiwali trudniejsze i bardziej efektowne ewolucje i również bezceremonialnie opuszczali masowo saunę, gdy poziom prezentacji był zbyt niski (jeden znany mi przypadek).
Wielkie brawa należą się za stworzenie wyjątkowo miłej i przyjaznej atmosfery. Nie miały na nią wpływu nawet pewne problemy organizacyjne związane z ocenianiem występów. Efektem tych problemów było to, że prezentacje były powtarzane i mogliśmy dłużej delektować się kunsztem saunowym. Ceremonie odbywały się co 20 minut, wstęp możliwy był za okazaniem opisanych kolorowych opasek rozdawanych w regularnych odstępach czasu. Widz uczestniczył w ocenianiu przekazując w konkurencjach pucharowych swoją opaskę wybranemu zawodnikowi lub dolewając wodę uznaną przez siebie częścią kubka.
Uczestniczyliśmy w finałach freestylu i widzieliśmy najlepszy pokaz indywidualny imprezy. Uważam, że mimo wyrównanego poziomu zawodników wynik był sprawiedliwy.
Co mnie zaskoczyło? Ładniejsza połowa uczestniczyła w ceremonii, w czasie której wydarzył się pierwszy chyba na świecie przypadek, że saunamistrz po polaniu pieca uciekł z sauny, bo nie wytrzymał gorąca. Na szczęście nie było ofiar wśród publiczności tłumnie biegnącej jego śladem.
[2014-04-04]