Zarządcy są fanami filmu “Nie lubię poniedziałków”. Termy Rzymskie są otwierane w pierwszy dzień tygodnia o 15:00. Nowa część z największą sauną świata i wieloma atrakcjami zamknięta. Czas jakby się cofnął. Na myśl nasuwa się kolejna kultowa pozycja filmowa: “Powrót do przeszłości” i początki działania tego obiektu od początku prekursorskie. Klasyczne seanse. Profesjonalna rutyna saunamistrza umiejętnie gospodarującego energią bez uszczerbku dla jakości seansów.
Mało gości. Podziemia jakby ciemniejsze. Sauny mokre budzące ciekawość dość szybko przeradzającą się w obawy. Rozumiem małą liczbę saun mokrych w niemieckich saunariach. Intuicja doświadczonego turysty podpowiada, że nie należy szczegółowo badać tych obszarów. Zresztą wchodząc na stronę Term pojawia się jasna informacja, że połączenie nie jest bezpieczne (rozumiemy, instalacja certyfikatu i protokół https nie jest codziennością dla saunowiczów). “Noc żywych trupów”? A może specjalne uatrakcyjnienie seansu pillingowego? Kojąco działa spostrzeżenie, że saunamistrzowie prowadzą regularny obchód.
Godzina 20:00. Seans “Witamy w piekle” w Świątyni Saturna (kiedyś nawet reklamowanej jako największa zewnętrzna sauna świata). Seans rozpoczęty przez młodego saunamistrza w tempie na rekord świata wzbudził pewne wątpliwości co do realności doczekania końcówki. Potem był jednak wachlarz, a ostatnią rundę przejął Paweł – główny prowadzący poniedziałkowych seansów.
Piwo w cenie już 16 zł. Oferta dań daje szansę dobrania czegoś odpowiedniego. Brak poidełek powoduje, że kubły w szatniach wypełnione są pustymi butelkami. Kran w łazience umożliwia napełnienie bidonu zimną wodą.
Stare dobre termy (w filmowej konwencji) ponownie zaliczone.
[2022-08-01]